W tak zwanym międzyczasie, podczas sobotniego spaceru, na lodowych krach Odry, tuż pod nosem dźwigozaurów, dostrzegłem małe zbiegowisko mew wokół (chyba) czapli:
Miesiąc: styczeń 2016
Centrum Dialogu Przełomy – dni otwarte
Najbardziej urzekającymi elementami Centrum Dialogu Przełomy są „linia czasu”, mrok i ogólna koncepcja wystawy oraz osadzenie samego CDP w tkance miejskiej.
Linia czasu prowadzi zwiedzających przez ponad pięćdziesiąt lat historii Szczecina; od lat czterdziestych, do pięćdziesiątych XX wieku.
Jednym z najbardziej zaskakujących eksponatów (niestety chyba na razie nieopisanym) jest gwiazda z pomnika „wdzięczności” z pl. Żołnierza Polskiego, strącona w 1989 roku. Świetny „łącznik” pomiędzy miejską, namacalną, rzeczywistością a podróżą w czasie.
Makieta stoczni przyciąga fotografów. Mnie jednak najbardziej zahipnotyzowały kolejne odsłony na „linii czasu”.
Rewolta 1970 roku, jeżeli dobrze zapamiętałem jedyna sala na biało, zrobiła na mnie spore wrażenie, które jednak dość szybko zostało „nadpsute” za sprawą zamulających się terminali (alias „infokiosków”).
Panorama ze zniszczeniami wojennymi na samym początku wystawy wyostrza apetyt – jednak, później z eksponatami jest dość różnie.
Jeden z najdziwniejszych fragmentów ekspozycji to rodzina w maluchu, udająca się na wczasy. Koncept wielce okej, tylko twarze tychże, jakieś okrutnie maszkaronowe (nie zdecydowałem się na publikację zbliżeń facjat ;)).
Trochę dokumentów, odrobina performensu:
Moje największe, osobiste rozczarowanie to rozczłonkowany BWP – jeżeli to ten sam egzemplarz który był swego czasu prezentowany na placu przed / nad Przełomami to uczyniono mu wielką krzywdę – wtedy zdecydowanie bardziej przemawiał do wyobraźni (zwłaszcza najmłodszych odbiorców historii) – zatem jak na miejsce takie jak Centrum Dialogu Przełomy, jest trochę zbyt plasticzanie.
Najmocniejszy artystycznie punkt osi czasu – neon na sam koniec – za to brawa (ale „już” miało pecha i się zepsuło ;)):
Awangardowość zewnętrznej architektury trochę powoduje, że apetyt na wnętrza użytkowe jest wielki. Być może okazać się niezaspokojony dla wielu odbiorców:
Reasumując; jest nieźle, są mankamenty. Mam świadomość, że przynajmniej kilka bolączek to usterki wynikające z okresu rozruchowego, jednakże kilka (głównie plastikowy BWP i „maluch”) moim skromnym zdaniem, koncepcyjnie, pochodzą z innej, bardziej jarmarcznej bajki. Oczywiście dla mieszkańców Centrum Dialogu Przełomy to miejsce do obowiązkowego zwiedzenia – dla turystów to może być dobre intro np. przed zwiedzeniem / koncertem w Filharmonii.
Szczecin dworzec główny w (prze)budowie
Szczecin dworzec Główny… Inwestycja znalazła się chyba już na ostatniej prostej, swojej długo wyczekiwanej przebudowy. Starając się zbytnio nie spaskudzić ujęć, dość szybko się przekonałem, że zimowe, czyste, wieczorne niebo, jest jednym z większych walorów estetycznych tych kadrów.
To, że linia okien nie zgadza się, ze starym budynkiem może można oznać za jakiś tam zabieg ale typografia na zegarze to już prawie na pewno czysty przypadek (czytaj: taki był „na składzie” – albo taki wyszedł „w praniu”). Fala na elewacji, chyba ma się zgrywać z fantazyjnym daszkiem nad wejściem (bo na pewno nie z fasadą historycznej części dworca) a łuki i łuczki nowej kładki, dopełniać kształtu ogólnej falistości…
Najgłówniejsze (?) wejście obarierkowane zapewne dla naszego (podróżnych) bezpieczeństwa, byśmy po wielogodzinnej podróży, być może nawet na siedząco, nie zechcieli z walizami wybiec nagle z dworca i pohasać po … właśnie, gdzie?
Rozumiem, że podjechanie pod wejście taksówką może wiązać się z tak poważnymi uszczerbkami na przepustowości, że takie fanaberie absolutnie nie wchodzą w grę…
Zaglądając do środka, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że w nowej części jest tak jakby ciut mało miejsca – no ale podobno ma być gastronomia, dużo więcej cywilizowanej gastronomii – tak więc jak na „Szczecin dworzec Główny” to niemal epokowa zmiana (szkoda tylko, że taka oczywista).
I tylko tak patrząc na schody ruchome prowadzące na nową kładkę (już okrzyknięte mianem „delfinków”) zaczynam się cieszyć jak dziecko, że nie będę musiał tachać waliz po starych schodach rodem chyba z lat ’80; czyli jedna mała rzecz a tak cieszy… No chyba, że dziwnym zrządzeniem losu będę musiał te toboły zawlec na peron czwarty …
Nie mam kompletnie pomysłu jak zostanie wykończony „łeb delfinka” od strony ul. Owocowej. Efektowną falką? Falistym daszkiem? Brak obarierkowania przed tymże wejściem/wyjściem tłumaczę sobie tylko i wyłącznie tym, że intensywne prace wciąż trwają. (Mam nadzieję tylko, że to nieprzezroczyste po bokach to tylko folia ochronna – chyba, że wszelką nadzieję można już porzucić.)
Za to panorama z ponad dworca, z zimowym, przedwieczornym niebem, jak zawsze malownicza :)